W kontekście diagnostyki i terapii radioizotopowej pojęcie przełomu nabiera wyjątkowej wagi. O superprecyzji, bezpieczeństwie i skuteczności w medycynie nuklearnej mówi dr hab. n. med. Jolanta Kunikowska, prof. WUM, prezydent Europejskiego Towarzystwa Medycyny Nuklearnej.
Pani Profesor, jakie zadania realizuje Pani jako prezydent Europejskiego Towarzystwa Medycyny Nuklearnej?
Funkcję prezydenta Europejskiego Towarzystwa Medycyny Nuklearnej (The European Association of Nuclear Medicine, EANM) objęłam 1 stycznia 2021 roku. Moją główną rolą w zakresie tej funkcji jest piecza nad całą działalnością towarzystwa. A trzeba przyznać, że działalność ta jest w tej chwili mocno skomplikowana.
Dlaczego?
Zasadnicza działalność EANM polega na współpracy z innymi towarzystwami naukowymi i klinicznymi w zakresie wdrażania procedur medycyny nuklearnej i ustalania ich miejsca w procedurach diagnostyczno-terapeutycznych. W czasie pandemii COVID-19 wiele badań, spotkań i projektów badawczych zmieniło swój format i harmonogram. Tam, gdzie to możliwe, prace toczą się w trybie online. Jednak część prac, niestety, trzeba było odłożyć w czasie. Przykładem projektu, który z konieczności przesunęliśmy jest spotkanie na temat diagnostyki i leczenia radioizotopowego w chorobach hematoonkologicznych, które miało się odbyć w lutym tego roku. Są to spotkania typu focus meeting – poświęcone wybranemu obszarowi medycyny, w czasie których próbujemy wraz z klinicystami wypracować właściwe miejsce diagnostyki i terapii radioizotopowej. W ubiegłym roku wraz z Europejskim Towarzystwem Guzów Neuroendokrynnych (ENETS) w ostatnim momencie udało nam się jeszcze zrobić takie spotkanie na temat diagnostyki i leczenia guzów neuroendokrynnych. Była to bardzo cenna inicjatywa, ponieważ w jej wyniku powstał konsensus ekspercki.
Czy obrady w obszarze hematoonkologii nie mogłyby być zrealizowane online?
Warto pamiętać o tym, jaką wagę ma dokument taki jak konsensus. To z definicji opracowanie, które porządkuje informacje o nowych procedurach obrazowych i terapii radioizotopowej i zawiera rekomendacje dotyczące ich zastosowania klinicznego. Oznacza to nierzadko możliwość modyfikacji dotychczasowego schematu diagnostyczno-terapeutycznego. Jednym słowem – potencjalnie znaczącą klinicznie zmianę. W gronie grupy roboczej zgodnie uznaliśmy, że dokument tej wagi wymaga wnikliwej dyskusji bezpośredniej i że formuła online jest tu niewystarczająca. Spotkanie dotyczące hematoonkologii zostało przełożone na następny rok.
Europejskie Towarzystwo Medycyny Nuklearnej współpracuje z różnymi towarzystwami klinicznymi. To szeroki obszar działań.
Zdecydowanie. Specyfika medycyny nuklearnej polega na tym, że jest to dziedzina interdyscyplinarna. Procedury radioizotopowe stosuje się w diagnostyce i leczeniu schorzeń: neurologicznych, kardiologicznych, onkologicznych, endokrynologicznych i wielu innych. Z tego względu działalność EANM polega z jednej strony na współpracy z siostrzanymi towarzystwami medycyny nuklearnej (amerykańskim, kanadyjskim, australijsko-nowozelandzkim, japońskim), a z drugiej strony na współpracy z towarzystwami naukowymi z różnych dziedzin medycyny (kardiologicznymi, onkologicznymi, endokrynologicznymi etc.). Chodzi o to, by opracowywać, weryfikować a następnie wdrażać do wytycznych naukowych i praktyki klinicznej nowe procedury medycyny nuklearnej, które pomogą usprawnić diagnostykę i terapię w poszczególnych obszarach. Europejskie Towarzystwo Medycyny Nuklearnej uczestniczy także w pracach Komisji Europejskiej, gdzie bierze udział w projektach poświęconych radioizotopom i procedurom medycyny nuklearnej, kwestiom legislacyjnym z nimi związanymi czy zapleczem infrastrukturalnym radiofarmacji i jego bezpieczeństwem. Oczywiście w ramach EANM na bieżąco odbywają się także różnego rodzaju szkolenia i inicjatywy edukacyjne z zakresu medycyny nuklearnej na różnych poziomach zaawansowania. Teraz właściwie zawsze w formule online.
Jakie nowości naukowe i kliniczne z dziedziny medycyny nuklearnej wydają się Pani Profesor najbardziej obiecujące?
Istotne jest to, że w medycynie nuklearnej mamy w ogóle coraz więcej nowych celowanych procedur. W zakresie diagnostyki i terapii guzów neurendokrynnych nowe metody medycyny nuklearnej są już stosowane w praktyce klinicznej. W tej chwili gorące doniesienia naukowe pojawiają się w obszarze diagnostyki i terapii raka prostaty. W ostatnich tygodniach zakończono badanie VISION, dotyczące leczenia raka prostaty znakowanym Lutetem PSMA versus standardowe leczenie. W tym roku oczekujemy też zakończenia drugiego badania w raku prostaty, badania TheraP. To badanie poświęcone terapii hormonoopornego raka prostaty znakowanym lutetem PSMA versus chemioterapia. Wstępne wyniki zostały zaprezentowane w ubiegłym roku. Są bardzo obiecujące – terapia radioizotopowa wykazała dwukrotną przewagę nad chemioterapią.
Dwukrotna przewaga to wręcz ogromna różnica.
Oczywiście. Tak imponujące wyniki pozwolą prawdopodobnie wprowadzić wspomnianą terapię radioizotopową w schemacie leczenia raka prostaty wcześniej niż chemioterapię. Wstępne wyniki badania TheraP wskazują, że powinniśmy ją zastosować co najmniej o jeden etap wcześniej i wtedy uzyskamy lepsze wyniki terapii pacjentów. To bardzo istotna zmiana, zwłaszcza w obszarze onkologii i hormonoopornego raka prostaty.
Czyli to, co powszechnie nazywamy przełomem, w kontekście medycyny nuklearnej nabiera zupełnie innego znaczenia.
Tak, i zdecydowanie to jest to, co w medycynie nuklearnej jest najbardziej atrakcyjne – fakt, że na różnych komórkach znajdujemy coraz więcej celów, za pomocą których możemy skuteczniej diagnozować i leczyć. To wręcz superprecyzja. Wspaniale rozwijają się także nowe radioznaczniki. Przykładem jest czynnik wzrostu fibroblastów – FAPI. Czynnik ten występuje w bardzo wielu nowotworach. Jest związany nie bezpośrednio z konkretnym nowotworem, tylko z mikrośrodowiskiem, które tworzy się wokół niego. Wiemy, że fibroblasty tworzą się wokół różnych nowotworów, czyli będziemy mieli może niespecyficzny znacznik, ale za to możliwy do zastosowania w diagnostyce i terapii różnych nowotworów. W tej chwili FAPI zostało przebadane w ponad 20 rodzajach nowotworów i są już pierwsze próby zastosowania tego czynnika w terapii. Toczy się ciekawe badanie nad zastosowaniem przeciwciał monoklonalnych znakowanych Lutetem w terapii chłoniaków. Z roku na rok procedur celowanej diagnostyki i terapii na pewno będzie przybywać i jest to bez wątpienia ważny trend w rozwoju medycyny nuklearnej jako dziedziny.
Jak na tle standardów europejskiej medycyny nuklearnej wypada Polska?
Trzeba podkreślić przede wszystkim dobre przygotowanie Polski – zarówno, jeśli chodzi o poziom kształcenia specjalistów medycyny nuklearnej, jak i zaplecze infrastrukturalne. Mamy POLATOM i Narodowe Centrum Badań Jądrowych, z którymi współpracują wszystkie krajowe ośrodki. To bardzo pomocne we wdrożeniach nowości naukowych i klinicznych. Ważnym wyzwaniem w naszym kraju jest za to niedostosowanie prawa radiofarmaceutycznego do realiów klinicznych.
Na czym polega problem?
Prawo europejskie pozwala na coś takiego, co nazywamy produkcją radiofarmaceutyków na potrzeby własne ośrodków, czyli tak zwaną in-house production. Natomiast polskie zalecenia i prawo radiofarmaceutyczne zostały zaostrzone i przepisy nie pozwalają nam jednoznacznie stosować na użytek własny szpitali preparatów, które nie są zarejestrowane. A trzeba podkreślić, że mowa o preparatach, które ze względu na krótki połowiczny czas rozpadu izotopów mają krótki cykl życia, wynoszący od kilku godzin – a wręcz czasami minut – do kilku dni. Rejestracja takich preparatów jest bardzo trudna a czasem wręcz niemożliwa. Zmiana przepisów przysłużyłaby się do szybszego rozwoju radiofarmacji w Polsce i szybszego udostępniania pacjentom nowych procedur diagnostyczno-terapeutycznych.
Który europejski kraj może być dla nas wzorcem pod tym względem?
Przykładem mogą być chociażby ośrodki niemieckie, wcześnie wdrażające światowe nowości w radiofarmacji. W Niemczech można wyprodukować preparat radiofarmaceutyczny na potrzeby własne ośrodka, jeśli publikacje naukowe potwierdzają skuteczność i bezpieczeństwo stosowania danej procedury i komisja bioetyczna wyrazi zgodę na produkcję i zastosowanie danego preparatu u pacjenta. Lekarz przepisuje dany preparat zgodnie z aktualną wiedzą medyczną i zgodnie z własną odpowiedzialnością. W Polsce niezarejestrowany preparat radiofarmaceutyczny można podać pacjentowi wyłącznie w ramach badań klinicznych lub eksperymentu medycznego. To znacznie zawęża możliwości stosowania nowych procedur. Warto pilnie ten stan rzeczy zmienić.