Każdy w systemie ochrony zdrowia ma swoją unikalną rolę, a medycyna to sport drużynowy. I jak każda drużyna musi widzieć wspólny cel i mieć do siebie zaufanie. Zamiast kolejnej reformy ochrony zdrowia wystarczy wyeliminować tych, którzy grają na siebie. To jest właśnie wyzwanie dla współczesnej ochrony zdrowia – twierdzi Anna Gołębicka*, ekonomistka, ekspert Centrum im. Adama Smitha w rozmowie z Agnieszką Katrynicz.
Branża medyczna ma wiele okazji do dyskusji i rozmów przy okazji licznych konferencji czy kongresów… Mówi się wręcz, że wszyscy chorujemy na „panelozę”. Niewiele jednak z tego wynika…
Coraz częściej mam wrażenie, że branża medyczna jest dworem Ludwika XVI tylko, że my żyjemy w XXI wieku i nie wypada odpowiedzieć, że jak ludzie nie mają chleba to niech jedzą ciastka, którą to reakcję na informację o głodujących przypisywano królewskiej małżonce. Debatujemy, obdzielany się nagrodami, realizujemy granty i granciki a pacjent jak stał w kolejce tak stoi. Spotykamy się i błyszczymy a w tym samym czasie jakiś lekarz nie wie co zrobić, bo mu przyjechały trzy karetki, a on jest sam. Objazdowy teatr kilku aktorów, którzy występują w każdym kolejnym skeczu tylko w różnych konfiguracjach już nie tylko jest nic nie wnoszący, ale nawet szkodliwy, bo usypia, daje nadzieję, zabiera czas i niczego, póki co, widocznego nie zmienia poza oczywiście dobrym samopoczuciem uczestników przedstawienia. Co ciekawe ten świat dość mocno się uszczelnił, bo po co w sumie dopuszczać kogoś do tak suto zastawionego stołu i psuć sobie humor biednym, brudnym, a może nawet nie najlepiej pachnącym, nikomu niepotrzebnym pacjentem, i obsługującym go medykiem gdzieś w odległym szpitalu. Wszak to tylko statystyka. Rehabilitacja dla pacjenta po udarze za rok – no, ale przeżył…
Oczywiście krzywdzące byłoby tu uogólnienie tej tezy do wszystkiego i wszystkich, bo konferencje same w sobie pozwalają się spotkać, wymienić poglądy, czasem w mniej oficjalnej atmosferze coś wyjaśnić czy przedyskutować w kuluarach. Bywa nawet, że znajdzie się jakiś świeży głos, którego stali aktorzy nie zdążą wykluczyć.
Trzy lata temu (w 2021 roku) Ministerstwo Zdrowia powołało wiceministra ds. dialogu. To była odpowiedź resortu na protesty medyków i Białe Miasteczko 2.0. Jego powołanie jednak sporu nie zakończyło, a dzisiaj trudno się doszukać jakiś szczególnych zasług ministra Brombera…
Powołanie wtedy ministra od dialogu było genialnym ruchem strategicznym resortu, gdyż doprowadziło ostatecznie do wyciszenia białego miasteczka przenosząc go jak niechciany pomnik do renowacji, z której nigdy nie wrócił. Krzywdzące byłoby powiedzieć, że minister do spraw dialogu nie miał zasług. Miał tylko nie takie jakich się spodziewaliśmy, gdyż naprawdę dialog był tylko kryptonimem. Owy minister doskonale sprawdził się w roli spotykacza. Dla spotykających nic z tego nie wynikało, ale Ministerstwo miało święty spokój z pozostającymi w złudnym poczuciu procesu, który miał do czegoś doprowadzić.
Minister do spraw dialogu to bardzo ważne i potrzebne stanowisko w naszych realiach pod warunkiem, że minister zajmie się prawdziwym dialogiem, a nie usypianiem czujności i wyciszaniem problemów obiecankami cacankami bo tak to właśnie wyglądało.
Popatrzmy na fakty. W ramach wspólnego z OZZL wypracowywania minimalnych norm zatrudnienia dla strategicznych obszarów (gdzie zdarza się często, że pacjenci zostają pod zbyt małą opieką) przez wiele miesięcy MZ zdołało pokazać przeliczenie lekarzy na komórkę (nie pytajcie po co, ja też tego nie rozumiem).
Czy w ochronie zdrowia dialog w ogóle jest możliwy? W końcu każda grupa zawodowa ma swoje potrzeby, swoje postulaty, swoje interesy.
Interes jest jeden wspólny – zdrowie ludzi, ich szybszy powrót do sprawności. Jeśli ktoś tego nie rozumie powinien pomyśleć, czy jest w dobrym miejscu. Problem ochrony zdrowia polega na atmosferze, jaka się wytworzyła. Tu wspólny cel zastępuje wiara w to, że „tu i teraz” i „jak nie ty to ciebie”, ale jest to zjawisko uleczalne tylko trzeba chcieć je wyleczyć.
Moim zdaniem mimo tylu prób reform ciągle mamy do czynienia z systemem ordynatorsko-profesorskim… Czy nowa/nowy minister zdrowia poradzi z tym sobie? Ostatnią próbę podjął śp. Andrzej Włodarczyk, który odwołał kilku „zaspawanych” konsultantów krajowych… wiele osób do dziś ma o to pretensje
Problem nie polega na tym czy ktoś jest profesorem czy ordynatorem tylko czy jest królem czy mistrzem, czy rządzącym, czy przywódcą. Ludzie nie chcą być rządzeni. Współczesne zarządzanie mówi o przywództwie, czyli systemie, w którym dowodzący są wizjonerami a nie królami. Mówią mam wizję, realizujmy ją razem. Przywódca koncentruje się na ludziach, inspiruje do działania, prowadzi za sobą do wspólnej realizacji celu. Przywódca buduje zespół, a nie dwór. Czas na zarzucenie feudalnego hierarchicznego myślenia wynikającego z 'wizytówki’, czyli piastowanego stanowiska. Autorytet to nie ten z nadania tylko ten z realnych kompetencji i umiejętności dzielenia się nimi.
Z drugiej strony medycyna to sport drużynowy. Zadziwiające, że te same grupy zawodowe są w stanie świetnie egzystować np. przy stole operacyjnym, a gdy przychodzi do rozmów przy stole negocjacyjnym często te racje się rozjeżdżają…
To jest historia o ego, poczuciu bezpieczeństwa i za krótkiej kołderce. Ponieważ jest źle, każdy próbuje ciągnąć w swoim kierunku za krótką kołderkę i bronić swojego obszaru. Gdyby było dobrze, gdyby ludzie czuli się bezpieczni, nie oszukiwani przez innych, nie wykorzystywani, to chętnie by współpracowali. Każdy w systemie jest ważny. Ta istotność zaczyna się już na poziomie pani sprzątającej od której pracy często zależy bezpieczeństwo epidemiologiczne. Każdy ma swoją unikalną rolę, tylko ludzie są jak puste dzbany. Jeśli nie dostaną odpowiedniej ilości szacunku uznania akceptacji, nigdy się nimi nie podzielą. Drużyna musi widzieć wspólny cel i mieć do siebie zaufanie. Wyeliminować tych, którzy grają na siebie i ustalić jasne zasady i to jest właśnie wyzwanie dla współczesnej ochrony zdrowia. Znam takie zjawiska w naszej przestrzeni i naprawdę jest to możliwe. Tylko, że jak to w ekonomii: słabszy pieniądz zwykle wypiera lepszy pieniądz.
* Ekonomistka. Strateg komunikacji i zarządzania. Autorka wielu strategii komunikacji idei i produktu. Doradca zarządów instytucji (Narodowy Instytut Dziedzictwa, Departament Ochrony Zabytków, Górnośląsko Zagłębiowska Metropolia, Muzeum Powstania Warszawskiego) i znanych marek (Gatta, Paged, Agata, Ochnik, Valeant, Grena). Od wielu lat jako doradca, strateg, negocjator i mediator związana z branżą medyczną (OZZL, Porozumienie Rezydentów OZZL, OZZPF, KZZPML, Niezależny Zespół Ekspertów Continue Curatio, KIF, NIL, OIL Warszawa).
Zarządzała marketingiem i rozwojem m.in. kanałów tematycznych CANAL+ Cyfrowy. Wcześniej związana z TVN. Doświadczenie strategiczne zawdzięcza długoletniej pracy jako dyrektor strategii (Martis, GREY Group). Autorka publikacji i wykładów i webinarów z dziedziny komunikacji. Autorka książki „Nie pokazuj szefowi”, felietonistka Polska The Times i Medekspress. Prowadzi zajęcia z komunikacji w Akademii Leona Koźmińskiego i w KSAP.
Współpracuje jako ekspert z Centrum im. Adama Smitha.