„To nie jest normalne, że lekarz jest rozliczany przede wszystkim z tego jak wypełnił dokumenty, czy odpowiednio zaraportował, wszedł do odpowiedniego rejestru, a nie wyników leczenia i podejścia do pacjenta” – uważa Jacek Kozakiewicz, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej. – „Musimy odbiurokratyzować medycynę, bo rośnie liczba sfrustrowanych lekarzy”.
Jak wynika z danych NIL w ciągu ostatnich 5 lat na pracę za granicą zdecydowało się 13 tys. lekarzy. W efekcie mamy rosnący problem z niedoborem oraz starzeniem się kadr. Jak podawał na przykładzie dwóch specjalizacji – ginekologii i położnictwa oraz anestezjologii chociaż w porównaniu z rokiem 2014 nieznacznie wzrosła liczba specjalistów to jednocześnie wzrosła średnia wieku. I tak w 2014 roku było 7593 położników, a w 2018 – 7742, ale aż 40 proc. z nich osiągnęło 61-70 rok życia, a kolejne 30 proc. to grupa 51-60 lat. Anestezjologów w 2014 było 6359, w 2018 roku 6797, ale ich średnia wieku to 51-60 lat (30%), 23% lekarzy ma 61-70 lat, a zaledwie 0,01% stanowią specjaliści przed 30.
„Tylko te statystyki pokazują jak duża jest skala problemu. Za 10 lat ci najstarsi lekarze będą już pewnie na emeryturze” – podkreśla Kozakiewicz.
„Najwyższy czas oderwać lekarzy od monitorów, tabelek, dokumentów. Ci nieliczni lekarze muszą mieć czas dla pacjentów, a nie dyrektorów szpitali czy NFZ” – dodaje wiceprezes NRL.