Programy lekowe są bezpłatne jedynie na papierze, w praktyce obciążają pacjentów kosztami m.in. dojazdów.
Prawie co 5. pacjent w Polsce leczony w ramach programu lekowego otrzymuje świadczenie w innym województwie niż mieszka. W największym stopniu dotyczy to woj. mazowieckiego, gdzie aż 30% chorych pochodzi spoza tego województwa.
„Wydaje się, że program lekowy na NFZ oznacza bezpłatne leczenie. Nie w przypadku osób, które tak jak ja muszą jeździć po leki do innego województwa. Koszty dojazdów, wyżywienia, noclegu, wolne w pracy mojego męża, zorganizowanie opieki nad dzieckiem na czas naszej nieobecności – program lekowy wcale nie jest dla mnie darmowy” – opowiada pani Kamila, która choruje na łuszczycę i po terapię dojeżdża z Poznania do Warszawy.
Właśnie dla takich osób z inicjatywy Izby Gospodarczej „FARMACJA POLSKA” oraz ekspertów z Katedry Rachunkowości Menedżerskiej Szkoły Głównej Handlowej i Polskiego Towarzystwa Koderów Medycznych powstał model flexcare. Opiera się on na przeniesieniu części świadczeń do niższych poziomów opieki zdrowotnej, przy zachowaniu stałego nadzoru placówki specjalistycznej. W praktyce ustabilizowany pacjent może kontynuować przyjmowanie leczenia w postaci tabletek lub form podskórnych w ambulatorium lub aptece otwartej. Dzięki temu pacjenci mogą unikać częstych wizyt w ośrodkach referencyjnych, kosztów podróżowania oraz zwolnień w pracy.
Liczba świadczeniodawców stale rośnie, jednak nadal terytorialne pokrycie poszczególnych programów lekowych jest nierównomierne. Największa liczba realizowana jest w województwach: mazowieckim, śląskim i wielkopolskim (powyżej 100 programów), a najmniejsza w województwach: lubuskim i opolskim (poniżej 60 programów). Znacznie gorzej wygląda dostępność programów z mniejszą liczbą pacjentów. To ok. 80 programów, z których niektóre są dostępne tylko w jednym województwie, a znacząca część – jedynie w kilku województwach. Słaba dostępność terytorialna powoduje, że pacjenci muszą dojeżdżać na wizyty do odległych placówek, a to wiąże się z dodatkowymi kosztami związanymi z transportem czy absencją w pracy. Dla części pacjentów odległość do świadczeniodawcy może stanowić czynnik decydujący o braku możliwości kontynuacji leczenia.
„Wywalczyliśmy wydawanie leków pacjentom na dłuższy czas, ale pamiętajmy, że bardzo często zdarzają się takie przypadki, że pacjent otrzymał terapię na pół roku, a ze względu na objawy niepożądane lub brak skuteczności zachodzi konieczność zmiany leku. I wtedy tracimy pieniądze oraz dobry lek, który spokojnie mógłby być wykorzystany, gdyby był wydawany co miesiąc. Co więcej, terapię, która nie zostanie w odpowiedni sposób przetransportowana lub np. zajdzie awaria lodówki u pacjenta, należy wyrzucić, a NFZ nie zapłaci ośrodkom za wydanie kolejnej partii leku” – tłumaczy prof. dr hab. n. o zdr. Brygida Kwiatkowska (NIGRiR), krajowa konsultant w dziedzinie reumatologii.
Z analizy autorów raportu „Flexcare. Możliwości wprowadzenia elastycznego modelu opieki w programach lekowych” wynika, że możliwe jest przesunięcie podań leków doustnych i podskórnych do ambulatorium, apteki otwartej lub samodzielnego podania przez pacjenta w domu pacjenta lub do apteki otwartej. W 68 programach lekowych wszystkie podawane leki mogłyby się zakwalifikować do elastycznych form podawania, a w pozostałych 27 – część leków mogłaby się zakwalifikować do modelu flexcare, a reszta pozostać na obecnie obowiązujących zasadach. Przyniosłoby to także realny wpływ na poprawę efektywności wydatków NFZ na świadczenia i udrożnia w części placówek przepływ pacjentów w świadczeniach.
„Ideą modelu flexcare było stworzenie możliwości wyboru, gdzie pacjent będzie kontynuował swoją dotychczasową terapię. Wielu pacjentów mogłoby więc – za zgodą i pod nadzorem lekarzy – zmniejszyć częstotliwość kontaktów ze szpitalami prowadzącymi programy lekowe i przyjmować terapię czy przechodzić wymagane badania diagnostyczne bliżej miejsca zamieszkania. Na przeszkodzie stoją jednak formalne zapisy programów lekowych. Mamy zatem z jednej strony niepotrzebne obciążenie pacjentów nadmiarowymi wizytami w szpitalach, a z drugiej strony przeciążenie szpitali, które muszą stosować określone procedury, chociaż stoi to w sprzeczności z możliwościami klinicznymi, nowymi technologiami lekowymi i efektywnością kosztową” – wyjaśnia dr hab. Monika Raulinajtys-Grzybek z SGH.
Pani Hanna ma 41 lat, od czerwca 2023 r. leczy się terapią biologiczną w ramach programu lekowego B.47 “Leczenie umiarkowanej i ciężkiej postaci łuszczycy plackowatej”. Po leki jeździ z Gostynia do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Poznaniu.
„Przyjmowanie leku to dla mnie za każdym razem urlop, długa jazda autobusem, koszty biletu i taksówki do szpitala i po prostu całodzienna wyprawa. Na początku takie wyjazdy miałam co 2 tygodnie. Przed każdą wizytą muszę mieć dodatkowo aktualne wyniki badań, które robię odpłatnie, bo na NFZ mogłabym je zrobić tylko w szpitalu w Poznaniu, czyli znowu dojeżdżać i brać kolejny dzień wolny. Szef nie robi problemu z tymi wyjazdami, ale za każdym razem znika mi kolejny dzień urlopu” – opowiada p. Hania.
Pan Zbigniew (71 lat) leczy się w ramach programu lekowego B.101 na hipercholesterolemię w Gdańsku musiał rozpocząć terapię inhibitorami PCSK9 w poradni Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.
„Wydawać by się mogło, że Trójmiasto jest łatwe do przemieszczania się, ale dla człowieka w moim wieku to już wyprawa, nawet samochodem. Mieszkam sam, nie chcę obciążać sobą dzieci i wnuków, więc jeżdżę obwodnicą, czasem po 2 h w korkach na wizytę, zawsze w godzinach pracy mojego sklepu, a wtedy wiadomo – nie zarabiam. Do końca nie wiem, dlaczego nie mogę leczyć się w Gdyni, skierowano mnie do UCK w Gdańsku, więc jeżdżę” – opowiada pan Zbigniew.
Dr n. med. Krzysztof Chlebus z I Katedry i Kliniki Kardiologii GUMed zwraca uwagę, że program lekowy B.101 „Leczenie pacjentów z zaburzeniami lipidowymi” nie rozwija się tak intensywnie, jak powinien także z powodów logistycznych.
„Kiedy kilkaset osób pojawia się tylko po to, by odebrać leki, to wymaga całkowitego przeorganizowania pracy poradni przyklinicznej. (…) W kardiologii mamy w perspektywie pojawiące się bardzo obiecujące cząsteczki biologiczne, a to oznacza kolejne obciążenie dla systemu. W tej chwili sam fakt przeniesienia dystrybucji leków byłby niesamowicie odciążający dla nas” – wyjaśnia.
„Jako Koalicja na Rzecz Opieki Pozaszpitalnej, zawiązana z inicjatywy Izby Gospodarczej „FARMACJA POLSKA”, zainicjowaliśmy dyskusję z udziałem szerokiego grona ekspertów klinicznych i systemowych, przedstawicieli organizacji pacjentów i menedżerów placówek medycznych. Po pierwsze, flexcare to przemyślane i gotowe rozwiązanie do wdrożenia do naszego systemu ochrony zdrowia, które ułatwi pacjentom przechodzenie przez ciężką chorobę. Po drugie: chcemy, aby NFZ płacił racjonalnie za leki. Nie co pół roku, ale co miesiąc, tak aby była zachowana płynność finansowa. Trzecia rzecz – chcielibyśmy, aby szpitale mogły mieć poświęcić więcej czasu na przyjmowanie nowych pacjentów, a nie tylko móc zajmować się tymi, którzy od lat są w programie lekowym” – wylicza Irena Rej, prezes Izby Gospodarczej “Farmacja Polska” i podsumowuje: – „Plan modelu flexcare leży na stole, wystarczy po niego sięgnąć”.
Dane liczbowe pochodzą z raportu Flexcare. Raport 2025: Możliwości wprowadzenia elastycznego modelu opieki w programach lekowych. Modern Healthcare Institute, Warszawa 2025. PTKM, ISBN 978-83-970117-8-6. Dostęp: https://www.ptkm.org.pl/images/2025/02/16-rap-flex-care-2024-druk2_v2.pdf