Samotni online. Samotni offline

zdjęcie ilustracyjne. nastolatka siedzi skulona na smartphonie, wokół wzburzone fale

Social media, pandemia, cyfryzacja i sztuczna inteligencja, tysiące informacji na sekundę, dziesiątki wirtualnych znajomych bez szans na spotkanie w realu. To współczesna rzeczywistość, z którą przyszło nam się dzisiaj mierzyć. O ile starsi mogą już patrzeć na zmiany z pewną refleksją i dystansem, mając w zanadrzu wieloletnie przyjaźnie, mniej lub bardziej stałe związki, o tyle dojrzewające właśnie pokolenie wyraża pewne obawy co do swojej przyszłości, które są w pełni uzasadnione. W rozmowie z dr Martą Rawińską, psychoterapeutką i seksuolożką, wykładowczynią na kierunku Psychologia Uczelni Łazarskiego, przyjrzymy się jak maluje się współczesny świat widziany oczami młodych ludzi.

Jakie zmiany w kondycji psychicznej pacjentów zauważyła Pani po pandemii COVID-19? Czy jej wpływ na zdrowie psychiczne wciąż jest odczuwalny?
Wiele badań psychologicznych i raportów dotyczących zdrowia publicznego z całego świata wskazuje, że pandemia COVID-19 miała istotny wpływ na kondycję psychiczną nastolatków i młodych ludzi. Do najważniejszych konsekwencji należy izolacja społeczna i ograniczony kontakt z rówieśnikami. A to bezpośrednio przyczyniło się do zwiększenia poczucia osamotnienia, zaburzeń lękowych i depresji. I są na to dowody, takie jak np. raporty Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) lub UNICEF-u.

Stres związany z niepewnością, chorobą lub śmiercią bliskich i zmianami w codziennej rutynie były dla wielu młodych osób silnie obciążającymi czynnikami. Ograniczenia związane z kontaktami towarzyskimi i izolacja spowodowały, iż duża część młodych ludzi nie miała możliwości zbudowania nowych relacji społecznych (np. uczniowie, licealiści i studenci rozpoczynający nowy rok szkolny). Skutki pandemii w postaci mocno ograniczonych kontaktów towarzyskich nadal są widoczne w pracy psychoterapeutycznej, gabinetach psychologicznych i poradniach zdrowia psychicznego.

Ale była przecież możliwość kontaktów online?
Kontakty za pośrednictwem nowych technologii to nie to samo, co kontakt bezpośredni. Dzisiaj widać to wyraźnie. Czas poświęcony na korzystanie z technologii i często przymusowe przeniesienie życia do świata online w czasie pandemii (szkoła, kontakty towarzyskie, rozrywka) skutkują trudnościami w budowaniu bezpośrednich relacji, gdzie mamy więcej bodźców, które w sposób nieświadomy na nas wpływają, np. zapach, mimika, drobne gesty. W wyniku długotrwałej izolacji wiele osób nieco zapomniało, jak się nawiązuje i podtrzymuje taki kontakt. Z kolei młodzi ludzie mogli w ogóle nie mieć możliwości nauczenia się, a potem ćwiczenia tych umiejętności. Uwzględniając niepokój i tzw. lęk społeczny, który w jakimś stopniu dotyczy wszystkich nas, choć w różnym natężeniu, zaczęli unikać takiej możliwości, już nawet po pandemii. Kontakt online umożliwiał nawiązywanie relacji nie narażając na bezpośrednie spotkanie. I tak oto koło się zamknęło. Im bardziej unikamy kontaktów face to face, tym bardziej zaczynamy się ich obawiać. Wiele osób żyje w przekonaniu, że nie umie, nie poradzi sobie, wyjdzie na „głupka” itp.

Poza tym stałe korzystanie z mediów społecznościowych przyczynia się do coraz częściej diagnozowanego uzależnienia od nowych technologii (ekranów, mediów społecznościowych, gier). To z kolei powoduje problemy ze snem i koncentracją. I tak możemy mnożyć kolejne trudności, które są następstwami pandemii, ale nie tylko, bo świat wirtualny już nie jest narzędziem, on stał się równoległym światem dla wielu ludzi. Niestety, czasem jedynym. Dla wielu młodych osób świat rzeczywisty przestał być bezpiecznym miejscem do nawiązywania relacji.

Co to znaczy, że przestał być bezpiecznym miejscem?
W bezpośrednim kontakcie jesteśmy bardziej narażeni na ocenę, komentarze, które nie zawsze można zignorować. Konfrontacja z poglądami, przekonaniami, które są różne od naszych, wymaga dobrej komunikacji, umiejętności prowadzenia dyskusji, dążenia do szukania podobieństw a nie różnic. Ogólnie, wymaga pewnych umiejętności, których wielu młodym ludziom brakuje. Trudności w nawiązywaniu i podtrzymywaniu relacji w tzw. realu stale rośnie, i skarży się na nie coraz więcej nastolatków i młodych ludzi. Dodajmy do tego ograniczenia czasowe w postaci dodatkowych zajęć, korepetycji, podejmowanych prac zarobkowych i okaże się, że łatwiej o kontakt pisemny przez media społecznościowe, czat itd. Kontakt bezpośredni wymaga wysiłku i zaangażowania. Czasem nie ma go z powodu odczuwanych obaw, czasem z braku umiejętności, a czasem dlatego, że komuś się „po prostu nie chce”, choć może to też być swego rodzaju forma obronna.

Chociaż w wirtualnym świecie łatwiej jest uniknąć niechcianego kontaktu poprzez choćby tak zwany ghosting, to problem w tym, że rosnąca liczba hejtu w internecie i pośrednich ataków sprawia, że także świat wirtualny staje się zagrażający. Łatwiej jednak z niego wyjść; zamknąć komputer, odłożyć telefon czy wylogować się. Ze świata rzeczywistego nie da się uciec. Chyba, że w sposób destrukcyjny… i tu dotykamy tematu drastycznych wyborów, takich jak samookaleczenia i próby samobójcze. Ale to już inny temat.

A czy cokolwiek dobrego mogła przynieść ta izolacja i „życie online”?
Tych plusów jest zdecydowanie mniej, ale to nie znaczy, że ich nie ma. Niektórzy ludzie skorzystali z większej ilości czasu wolnego w sposób produktywny, rozwijając swoje pasje i zainteresowania. Jeden z moich pacjentów nauczył się grać na gitarze, a inna moja pacjentka zwiększyła aktywność fizyczną, co pozwoliło jej poczuć się bardziej atrakcyjną. W niektórych rodzinach, gdzie atmosfera była wspierająca nastąpiła poprawa relacji partnerskich lub rodzinnych.

Kilku moim pacjentom, którzy odczuwali silny lęk społeczny, kontakt online ułatwił nawiązanie relacji. Na terapii wypracowaliśmy takie metody działania, aby potraktować sytuację pandemii jako szansę, a nie jako zagrożenie. Pacjenci nie byli narażeni na bezpośredni kontakt „face to face”, było im łatwiej. Z czasem te znajomości w sieci przerodziły się w coś głębszego; pisali, wysyłali wiadomości, czatowali, aż w końcu spotkali się w realu. Oczywiście nie zawsze te znajomości wieńczył happy end, nie każda z tych historii miała swoją kontynuację. Ale cóż… tak to już jest. Poznajemy kogoś bliżej i czasem chcemy to rozwijać, a czasem nie. I to jest niezależne od tego, czy dzieje się to w świecie rzeczywistym czy wirtualnym. Uważam jednak, że warto próbować i podejmować wysiłki związane ze spotykaniem się w realnym świecie, gdyż finalnie one się opłacają.

W jaki sposób cyfryzacja życia społecznego – zwłaszcza media społecznościowe – wpłynęła na relacje międzyludzkie i poczucie własnej wartości u młodzieży i dorosłych?
Na ten temat powstało już szereg badań i publikacji. Ten wpływ jest znaczący. Pokolenie młodych ludzi nie traktuje nowych technologii jako narzędzia (tak jak to było w pokoleniach wcześniejszych). Oni wzrastają równolegle w dwóch światach. Zarówno ten rzeczywisty, jak i ten wirtualny są sobie równe pod względem ważności. To co dzieje się w jednym może, ale nie musi, wpływać na to, co dzieje się w tym drugim. Kształtowanie własnego wizerunku i dbałość o ten wizerunek są zdecydowanie łatwiejsze w świecie wirtualnym. Można publikować to, co się chce światu pokazać, a ukryć elementy wstydliwe lub nieatrakcyjne. Obecność w sieci pozwala na upublicznianie tylko wybranych zdjęć w odpowiednich pozach i ubraniach, a nie tych bez makijażu i w domowych pieleszach po nieprzespanej nocy. Świat wirtualny pozwala na większy wybór. Świat realny pozostawia mniej tego wyboru i wiele osób boi się utraty wizerunku, braku akceptacji ze strony rówieśników. Lęki związane z utratą starannie pielęgnowanego przez media społecznościowe „idealnego ja”, strach przed konfrontacją z innymi w rzeczywistości i obawy, że ujrzą we mnie coś czego nie zaakceptują, są w tej chwili najczęściej diagnozowanymi problemami wśród nastolatków i młodych osób. Jednym słowem, coś co, powszechnie nazywa się „wstydem” stało się bardzo powszechnym zjawiskiem. Należy jednak pamiętać, że pod tym pojęciem może kryć się cała masa różnych emocji.

Czy zauważa Pani wzrost liczby pacjentów zgłaszających się z problemami związanymi z ghostingiem, FOMO czy uzależnieniem od mediów społecznościowych? Jakie są tego psychiczne konsekwencje?
Tak, zdecydowanie liczba pacjentów z FOMO (fear of missing out) i uzależnieniem od mediów społecznościowych rośnie. Nastąpił wzrost liczby pacjentów lękowych, depresyjnych – o tym już wspominałam, ale niepokojącym zjawiskiem jest stale rosnąca liczba osób cierpiących z powodu poczucia niskiej wartości, braku akceptacji siebie, swojego wyglądu, sposobu bycia. Obniżona samoocena skutkuje chowaniem się przed światem na zasadzie „nie mam nic ciekawego do powiedzenia”, „są lepsi, ciekawsi ode mnie”, „jak mnie ktoś lepiej pozna, to nie zaakceptuje, odrzuci”, „nie uda mi się znaleźć chłopaka/dziewczyny” itd. Ta izolacja nie pomaga, a wręcz pogłębia poczucie osamotnienia.
Ghosting, czyli znikanie przyczynia się do braku akceptacji, bo jest to zjawisko niezrozumiałe pod względem naszej konstrukcji jako istot społecznych. Osoba rozmawia z kimś, dzieli się swoimi refleksjami, nawiązuje relacje i nagle bum! Ktoś znika, bez żadnego wyjaśnienia. Przyzna Pani, że to nagłe zniknięcie jest zupełnie niejasne dla drugiej osoby. No bo jak zrozumieć, że dobrze nam się pisało, rozmawiało i potem cisza? A nawet jeśli doszło do jakiejś konfrontacji i sprzeczki, nie ma możliwości klaryfikacji tej sytuacji, bo brakuje informacji zwrotnej, wyjaśnienia; jakie są powody, co się stało, czy ktoś coś powiedział, nie zrozumiał itd. Ten brak jasności w komunikacji skutkuje pogłębianiem lęków i powstawaniem różnych teorii, niepokojów, obniżeniem własnej wartości. Ba! Skutkiem ghostingu są często liczne niewłaściwe przekonania na swój temat, mnożenie się teorii spiskowych i hipotez dotyczących swojej małowartościowości. Sytuacje związane z ghostingiem doprowadzają do poczucia, że jest się beznadziejnym, że nikt mnie nie lubi, że jestem nic nie wart i nikomu na mnie nie zależy. Brak możliwości wyjaśniania nieporozumień i błędów komunikacyjnych ma bardzo poważne skutki dla naszej samooceny.

Jak wygląda praca terapeuty z młodzieżą doświadczającą lęków czy FOMO związanych z presją bycia „online” i nieustannego porównywania się z innymi?
Objawy FOMO to ciągłe sprawdzanie telefonu i mediów społecznościowych, a także, trudności z koncentracją, rezygnacja z odpoczynku lub nauki na rzecz bycia „na bieżąco”, lęk, że inni mają ciekawsze życie, obniżona samoocena i porównywanie się z innymi. Do skutecznych metod pracy terapeutycznej należą techniki terapii poznawczo-behawioralnej (CBT), które pomagają zidentyfikować negatywne myśli, np. „wszyscy mają ciekawsze życie niż ja”, „nikt mnie nie lubi” oraz zmienić niezdrowe schematy myślowe, a rozwijać zdrowe nawyki cyfrowe. W pracy terapeutycznej ważnym elementem jest psychoedukacja, która uczy o tym czym jest FOMO i jak działa psychika pod wpływem social mediów, jak działają algorytmy, jak wyznaczać granice i dbać o higienę cyfrową. W terapii stosuje się techniki uważności i ćwiczenia pomagające „odłączyć się” bez stresu. Coraz częściej prowadzone są także warsztaty i terapie grupowe dla młodzieży o tej tematyce. Uczestnictwo w terapii grupowej daje poczucie, że nie jest się samemu z problemem, umożliwia dzielenie się doświadczeniami, rozwija umiejętności społeczne i empatię.
Bywa i tak, że terapii poddaje się cały system rodzinny i wówczas również rodzice mają konsultacje, pracują terapeutycznie, aby lepiej zrozumieć swoje dorastające dziecko, ale także poprawić komunikację między sobą. Praca z rodziną uczy zdrowych granic cyfrowych w domu, wspólnie ustala się zasady korzystania z technologii.

Co poradziłaby Pani osobom, które odczuwają nasilający się lęk lub przygnębienie, ale obawiają się podjąć decyzję o rozpoczęciu terapii?
Uważam, że konsultacja psychologiczna jest dla każdego. Nie każdy przecież będzie od razu wymagał podjęcia psychoterapii, ale jeśli osoba rozważa taką możliwość niech spróbuje najpierw porozmawiać ze specjalistą. Sprawdzi, czy jest na to gotowa, na czym polega taki proces. Bywa tak, że samemu jest trudno mierzyć się z trudnościami, specjalista może wesprzeć, nakierować, pokazać skuteczne sposoby radzenia sobie w określonych sytuacjach. Podjęcie psychoterapii to nie wstyd, to raczej akt odwagi, że chcę spróbować, chcę coś zmienić, chcę zmierzyć się ze swoimi słabościami, chcę być bardziej zadowolony, chcę umieć nawiązać relację, poznać kogoś i umieć podtrzymać tę relację. Psychoterapia potrafi pomóc w nabyciu i ćwiczeniu umiejętności komunikacyjnych i społecznych.

Jakie konsultacje Pani prowadzi – online czy wyłącznie offline i czy jest jakaś różnica?
Pracuję zarówno online jak i w bezpośrednim kontakcie. Choć preferuję sesje w gabinecie terapeutycznym i uważam je za lepsze, więcej wnoszące. Bywają okoliczności, w których pacjent nie może przyjechać na wizytę i wówczas przechodzimy w tryb online. Staram się jednak, aby takich sytuacji było jak najmniej. Uważam, że kontakt bezpośredni jest bardziej wartościowy, choćby ze względu na istotne aspekty relacji międzyludzkich, takie jak obserwacja, mimika twarzy, postawa ciała i wszystkie elementy kontaktu, które działają nieświadomie. W ten sposób, na terapii pacjenci uczą się nawiązywać, podtrzymywać i dbać o relacje społeczne. A przecież o te umiejętności właśnie chodzi!