MZ podwyższa ryczałt dla szpitali. Friediger: sytuacja szpitali się pogorszy

„Sytuacja szpitali się nie poprawiła – ryczałt nie pokrywa kosztów, a na to nałożyła się epidemia koronawirusa. W efekcie średnio o 25-37 proc. niewykonano ryczałtów. To oznacza, że zadłużenie szpitali tylko się pogłębi” – ostrzegał Jerzy Friediger, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego w Krakowie, podczas konferencji poświęconej sytuacji szpitali spowodowanej epidemią COVID-19.

„Co prawda NFZ nadal wypłaca nam kolejne raty ryczałtu, ale założenie jest takie, że szpital ma odpracować te pieniądze (do końca czerwca przyszłego roku – przyp. red.). To nierealne – szpital to nie fabryka gwożdzi. Mamy ograniczoną liczbę łóżek, sal operacyjnych, personelu… Nie da się nagle przyjąć o 20-30 proc. więcej pacjentów, chociażby dlatego, że nikt nie jest w stanie pracować 24 godziny na dobę” – wyjaśniał Friediger.

Jak dodawał do tego dochodzi jeszcze reżim sanitarny, który wymusza m.in. mniejszą liczbę pacjentów na salach, a koszty tego muszą ponieść same szpitale.

Dlatego zapowiedziana przez wiceministra zdrowia Janusza Cieszyńskiego podwyżka od lipca ryczałtu dla szpitali o 3 proc. na koszty wzrostu wynagrodzeń wynikające z ustawy o minimalnych wynagrodzeniach (w sumie do szpitali ma trafić w tym roku o 300 mln zł więcej) jego zdaniem nic nie da.

„To powinno być co najmniej 10 proc. Koszty szpitali wzrosły. Maseczka chirurgiczna kosztowała 22 gr – teraz 4 zł, środek dezynfekujący kosztował 10 zł, teraz 50 zł. A tak zwany ryczałt covidowy – za gotowość – de facto został odliczony od normalnego ryczałtu” – wyliczał dyrektor Żeromskiego.

W dodatku, jak podkreślał, mimo iż resort zdrowia zapowiedział odmrażanie systemu zdrowotnego to „nie możemy się doprosić o wytyczne jak mamy otwierać oddziały – czy pobierać wymazy, jaki reżim sanitarny, jakie dodatkowe procedury wdrożyć” – podkreślał.