Eksperci: kalendarz szczepień zmienia się zbyt wolno

Jak mówili eksperci podczas dzisiejszych warsztatów pt. „Rotawirusy – cierpienie dzieci, koszty dla systemu – czas na zmiany!” obowiązujący w Polsce Program Szczepień Ochronnych nazywany popularnie kalendarzem szczepień, zmienia się zbyt wolno, a jeśli już pojawią się w nim nowe szczepionki to ich zasięg jest ograniczany.

W zeszłym roku do kalendarza szczepień obowiązkowych wprowadzono szczepionki przeciw pneumokokom i była to pierwsza duża zmiana od 5 lat. „Średnio na refundację szczepionek czekamy w Polsce 5-10 lat – tłumaczy prof. Teresa Jackowska, konsultant krajowy w dziedzinie pediatrii, członek Zarządu Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego, ordynator Klinicznego Oddziału Pediatrycznego Szpitala Bielańskiego w Warszawie i kierownik Kliniki Pediatrii CMKP. – „Przykładem jest wprowadzanie szczepionki 6 w 1 czy przeciw WZW B na którą czekaliśmy 7 lat. Warto dodać, że np. szczepienie przeciw różyczce ograniczono jedynie do dziewczynek i my pediatrzy już widzimy tego skutki – na oddziały z tą chorobą trafiają chłopcy. Od lat czekamy na refundację szczepień HPV, ale pewnie się nie doczekamy skoro mówi się o nich, że promują rozwiązłość seksualną”.

A co z rotawirusami? „Refundacja tej szczepionki z pewnością pozwoliłaby na ograniczenie hospitalizacji, szczególnie w sezonie kiedy oddziały są przepełnione i wbrew wszelkim zasadom musimy umieszczać zakażone dzieci na korytarzach narażając kolejne, że też wirusa rota dostaną” – nie ukrywa prof. Piotr Albrecht, kierownik Kliniki Gastroenterologii i Żywienia Dzieci Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – „A musimy pamiętać, że jest to wirus niezwykle zakaźny i bardzo szybko się przenosi. Każdy taki pacjent oznacza dodatkowe koszty dla szpitala chociażby ze względu na konieczność dezynfekcji oddziału”.

Jak tłumaczył akurat w jego jednostce, która jest najnowocześniejszym szpitalem pediatrycznym w Polsce, jest to dość proste do przeprowadzenia, bo szpital ma komory do dezynfekcji, gdzie można wstawić łóżeczko. W większości placówek pediatrycznych nie ma takiego wyposażenia i odkażanie odbywa się ręcznie co rodzi problemy organizacyjne.

„Nie możemy zapominać także o tym, że rodzice stają się coraz bardziej roszczeniowi i każde zakażenie wewnątrzszpitalne oznacza konieczność wypłaty przez szpital odszkodowania. Mój szpital miał w tym roku już 3 pozwy z tego tytułu. Nikt też nie liczy ilu dorosłych opiekunów, którzy przecież najczęściej przebywają wraz z chorym dzieckiem zaraża się w szpitalu” – dodaje Albrecht.