Redukcja szkód sposobem na zmniejszenie długu zdrowotnego po pandemii

Pandemia koronawirusa uwydatniła deficyty w polskim systemie ochrony zdrowia. Podczas VIII Europejskiego Kongresu Samorządów pojęcie „długu zdrowotnego” było odmieniane przez wszystkie przypadki. Eksperci dyskutowali o możliwościach jego ograniczania, które stwarzają systemowi ochrony zdrowia m.in. programy nakierowane na redukcję szkód u pacjentów cierpiących na choroby przewlekłe i nawracające.

Polska służba zdrowia wkracza w rzeczywistość pocovidową z gigantycznym długiem zdrowotnym. Prof. Andrzej Fal, Prezes Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego, zwracał uwagę, że w pandemii nie wykonano u nas średnio 35 proc. świadczeń w różnych obszarach medycyny. W wielu przypadkach, jak np. kwestia chorób przewlekłych, zaniechania dotyczą nawet połowy takich świadczeń. Zaniedbani zostali też pacjenci potrzebujący operacji czy świadczeń udzielanych w trybie pilnym, ze względu na ograniczoną dostępność lekarzy lub przekształcenia niektórych oddziałów (np. internistycznych) w oddziały covidowe.

W rezultacie w Polsce oraz krajach Europy Zachodniej obserwuje się m.in. wzrost zachorowania na nowotwory złośliwe o 20 proc. i pogłębiający się problem w kardiologii.
Spłacenie ukrytego długu zdrowotnego spowodowanego pandemią może zająć w Polsce lata. To jedno z największych wyzwań stojących dzisiaj przed NFZ. W obliczu tej sytuacji eksperci zastanawiali się nad możliwościami ograniczania długu zdrowotnego oraz sposobami na powstrzymanie jego dalszego pogłębiania. Jako przykład takich działań eksperci wymieniali możliwości wynikające ze stosowania programów redukcji szkód, które mogłyby odciążyć ekonomicznie system opieki zdrowotnej w obszarze walki z paleniem papierosów. Od kilku lat nałóg ten pozostaje głównym obciążeniem zdrowotnym polskiego społeczeństwa, generując olbrzymie koszty dla służby zdrowia.

Raporty międzynarodowych organizacji, takich jak WHO czy watchdog STOP, mówią nawet o 59 mld zł strat dla polskiego systemu ochrony zdrowia spowodowanych paleniem papierosów. Wspólny raport Ministerstwa Zdrowia i Państwowego Zakładu Higieny „Sytuacja zdrowotna ludności Polski i jej uwarunkowania 2022” wymienia zaś papierosy jako główny czynnik ryzyka zdrowotnego w polskiej populacji.
Tymczasem w latach 2015-2022 konsumpcja papierosów wzrosła w Polsce o blisko 20 proc., a liczba palaczy pozostała bez zmian. Eksperci zastanawiali się, czy powodem tych niepowodzeń na polu walki z papierosami nie jest zbyt ortodoksyjne podejście do nałogów w ogóle:
„W zdrowiu publicznym najbardziej boję się ortodoksji. Pewne rzeczy możemy robić w sposób niezwykle ortodoksyjny, ale bardzo często będzie to nieskuteczne. Papierosy są tutaj dobrym przykładem, bo często nie da się ich rzucić od razu. Dlatego mamy strategię harm reduction, czyli ograniczania szkód. Widzę dla niej miejsce, jeśli ma ona prowadzić do end game, czyli do całkowitego rzucenia nałogu. To jest droga, którą należy badać i nie można redukcji szkód w jednoznaczny sposób odrzucać” – mówił prof. Jarosław Pinkas, Dyrektor Szkoły Zdrowia Publicznego w Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego i były szef Głównego Inspektoratu Sanitarnego.

Z kolei prof. Andrzej Matyja, Wiceprezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie, podkreślał, że podstawową bolączką pozostaje brak szeroko zakrojonej profilaktyki. Zwrócił uwagę na potrzebę humanizacji medycyny i promowanie bardziej empatycznego podejścia lekarzy wobec pacjentów walczących z nałogami. Zaznaczył, że realna walka z uzależnieniami zaczęła się u nas około 30 lat temu, ale dyskusje dotyczące tematów takich jak redukcja szkód pozostawały przez lata tematami tabu.

„Mamy świadomość, że nałóg, jakim jest palenie, jest głównym czynnikiem ryzyka różnych chorób i stanowi jedno z największych obciążeń zdrowotnych w naszym kraju, sięgające około 6%. Kiedy patrzymy na narkomanów czy osoby uzależnione od opioidów, to ten system działa. Są też poradnie alkoholowe. A poradni antynikotynowych mamy chyba trzy, choć niektórzy mówią, że jest ich nawet pięć. Ale to mało jak na 8 milionów palących. Redukcja szkód wiąże się z profilaktyką, ze stopniową likwidacją długu zdrowotnego. To opłacalna inwestycja dla każdego systemu ochrony zdrowia” – mówił prof. Andrzej Matyja. Zauważył jednak, że w kwestii redukcji szkód środowisko lekarskie pozostaje podzielone po części ze względu na kwestię etyki lekarskiej.

W ocenie ks. dr Arkadiusza Nowaka, Przewodniczącego Rady Organizacji Pacjentów przy Ministrze Zdrowia, kwestie etyczne czy światopoglądowe w takich przypadkach należy odłożyć na bok, kierując się wyłącznie dobrem pacjenta oraz skutecznością interwencji lekarskiej.

„Ja bym chciał, żeby nikt nie palił. Natomiast jestem zwolennikiem stosowania alternatyw i regulacji państwa w tym zakresie. Po pierwsze – prawa pacjenta do informacji związanej z używaniem alternatyw. I – po drugie – przebadania tych alternatyw w wymiarze obiektywnym. Jeżeli ktoś nie jest w stanie nie palić, to niech wybiera to, co jest mniej szkodliwe dla niego i dla innych” – dodawał ks. dr Arkadiusz Nowak.

Sam Kodeks Etyki Lekarskiej stawia dobro chorego i niesienie ulgi w cierpieniu w tym samym rzędzie, co leczenie pacjenta. Redukcja szkód jest zatem sposobem postępowania zgodnym z lekarską etyką zawodową.

„Jestem wielkim zwolennikiem wprowadzania redukcji szkód w systemie ochrony zdrowia. Podpisywałem pierwsze strony dokumentów, wprowadzających u nas możliwość leczenia substytucyjnego dla osób uzależnionych od środków psychoaktywnych. Już wtedy nazywało się to polityką harm reduction. Trudno było jednak uzyskać przyzwolenie społeczne, aby zrozumieć, że osoby używające takich środków są osobami chorymi – zarówno w sensie fizycznym, jak i psychicznym. I że jest to choroba nawracająca, w której psychoterapia bardzo często nie przynosi pozytywnych skutków, a rozwiązaniem może być podawanie leczenia substytucyjnego. Dziś podejścia substytucyjnego już nikt nie kwestionuje. Czas robi swoje” – mówił ks. dr Arkadiusz Nowak.

Według niego skuteczność i realna pomoc uzależnionym przemawiają za stosowaniem redukcji szkód. Kluczową kwestią jest jednak czas.

W ocenie prof. Andrzeja Matyi, biorąc pod uwagę ryzyko dalszego pogłębiania się długu zdrowotnego, Polska tego czasu nie ma zbyt wiele. Dlatego powinniśmy przyjrzeć się bliżej doświadczeniom innych państw:
„W wielu krajach wprowadzono różne regulacje w zakresie redukcji szkód. A my znowu stoimy z boku i czekamy. A może warto przyspieszyć takie rozwiązania u nas? Może warto popatrzeć, jak zrobiły to inne kraje? Mamy wzorce, więc nie czekajmy tych 10 lat na rozwiązanie tego problemu” – dodawał prof. Andrzej Matyja.

Źródło: VIII Europejski Kongres Samorządów, notatki z paneli dyskusyjnych: „Lepiej zapobiegać niż leczyć – profilaktyka w służbie naszego zdrowia” oraz „Kiedy spłacimy dług zdrowotny?”.